Dlaczego nie jebie ŁKS-u? Przed derbami.

derby łodzi
Podaj dalej

Byłem w sobotę na meczu. Na meczu, którego piękno nie miało swojego źródła tylko w wydarzeniach na murawie. Byłem na meczu, który przepięknie rozgrywał się również na trybunach. Czasem sielankę rozbijał jednak jeden okrzyk – Jebać ŁKS – z którym nie mogę się zgodzić.


Jestem kibicem, chociaż pewnie wielu powie, że jestem Januszem, Piknikiem i meczową ciamciałą. OK. To w sumie prawda, a nawet pełna prawda.

Mój pierwszy raz na stadionie? Mecz Widzewa z Górnikiem Zabrze. Lata 80-te. Siedzimy na zachodniej trybunie. Ja, Tata i wujek Leszek. To On nas zabrał. Atmosfera wręcz piknikowa. Gdzieś, za plecami jacyś kibice raczą się małą buteleczką, komentując boiskowe wydarzenia. Komentują i raczą się, bo na murawie nic się nie dzieje, a powinno. To przecież półfinał Pucharu Polski, tymczasem majowe słońce lepiej operuje światłem niż oni piłką. I nagle bach, bach, bach i trzy zero. Brakowało Tarota, który podkręciłby wszystko…

Trochę wcześniej Widzew, przerywając żelazną kurtynę wdarł się na europejskie salony. Czerwono – biało – czerwone barwy były po prostu Biało – Czerwone. Chłopcy z włókienniczego miasta powieźli pół Europy i zaczarowali całą Polskę. Co to była za Ekipa! W szkole kręciliśmy barwy na agrafce, a posiadanie getrów w modnych kolorach było ponadczasowe. Trzeba było mieć zdolną siostrę, która udziergała na drutach czerwono-biało-czerwony rękaw, wciągany na spodnie, powyżej juniorków.

Tyle wspomnień. Tymczasem teraźniejszość jawi się trzecioligową rzeczywistością, która pięknie rozkręca legendę na nowo. To fantastyczne uczucie stać na trybunie podczas meczu, między 16 000 gardeł. Czasem to święto psuje jeden okrzyk, który jest dla mnie jakimś koszmarem. Jebać ŁKS. Wykrzyczany na stadionie, w drodze do domu.

Najbardziej zadziwiają mnie tatusiowie, którzy jebiąc wokalnie drużynę biało-czerwono-białych, trzymają za rękę swoje pociechy. Czy wieczorem w domku tłumaczą im całe to jebanie i jak to tłumaczą. Wychowują swoje dzieci czy hodują kolejne pokolenie szowinistycznych troglodytów.

Nie mogę przejść obok tego bezrefleksyjnie. Oto  11 powodów, dla których nie jebię ŁKS-u (tak jak i każdego innego klubu). Każdy dopisać może swoje.

  1. Na początek po prostu: Ponieważ szanuję innych ludzi…
  2. Ponieważ to stary zasłużony klub dla mojego rodzinnego miasta
  3. Dwukrotny mistrz Polski
  4. Klub, z którego pochodziło wielu znakomitych piłkarzy, w tym reprezentantów naszego kraju.
  5. Ponieważ po drugiej stronie piłkarskiej barykady mam wielu przyjaciół, znajomych i rodzinę.
  6. Bo gdybym jebał ŁKS, to tak jak jebałbym ich właśnie.
  7. Bo mieszkamy w tym samym mieście i wszyscy jesteśmy łodzianami.
  8. Bo szacunek dla rywala, to podstawa zdrowej rywalizacji
  9. Bo zwycięstwo z jebaną drużyną, nie smakuje tak, jak zwycięstwo z przeciwnikiem którego się szanuje.
  10. To w końcu na ŁKS-ie mój ukochany klub, w latach osiemdziesiątych potykał się z europejskimi potęgami. Czy ktoś z jebiących dziś widzewiaków pamięta jeszcze o tym?
  11. Ponieważ to tylko gra, zabawa, sportowa igraszka, a nie walka na śmierć i życie.

Czy kiedyś dożyjemy czasów, kiedy derby będą Wielkim Sportowym Świętem Łodzi, a nie wydarzeniem podwyższonego ryzyka. Czy jesteśmy w stanie pięknie się różnić i kibicować zacięcie, jednak bez poniżania przeciwnika?

Przecież nasze barwy, dopełniają się, niczym yin yang, dwie pierwotne i przeciwne, lecz uzupełniające się siły.