KENT – Hagnesta Hill – czyli szwedzka przestrzeń

kent
Podaj dalej

Dwa lata po wydaniu „Isola” życie grupy wypełnia ciągła trasa koncertowa po Europie i Stanach Zjednoczonych, gdzie zespół zdobywa popularność dzięki studenckim stacjom radiowym, podobnie jak Radiohead. Wtedy też kształtują się pomysły na nowy album.

Wbrew pozorom trud tournee nie przeszkadza Joakimowi w komponowaniu. Wchodząc do studia grupa ma gotowe 33 kompozycje, które ulegają weryfikacji podczas występów na żywo. „Hagnesta Hill” zostaje nagrana w kilku studiach w okolicach Sztokholmu i duńskim studio Puk. „Początkowo myśleliśmy o wynajęciu domu, gdzie moglibyśmy żyć i nagrywać, ale warunki okazały się trudniejsze niż myśleliśmy i wtedy przenieśliśmy się na jakiś czas do Danii” – wspomina Joakim. Produkcji i nagrania albumu ponownie podjął się Zed, mający na swym koncie udaną współprace z Andreasem Johnsonem. Ostateczne mixy i szlif płyty odbywa się w Paryżu i Brukseli.

Hagnesta Hill to kolejne doskonałe muzyczne dziecko Kent. Jeśli chcecie się dowiedzieć jak brzmiałyby utwory Radiohead nagrane przez Smashing Pumpkins to wystarczy włączyć płytę od pierwszego nagrania „The King Is Dead”. Kolejny na płycie „Revolt III” zaczyna się jak „Every You, Every Me” Placebo. „Music Non Stop” to rockowy hit z delikatnym posmakiem dobrego tanecznego brzmienia. Niesamowity „Kevlar Soul” z początkowym riffem o smaku R.E.M. i bajecznym motywem harmonijki.

„Stop Me June” przejmujący i leniwie rozlewający się po głośnikach utwór, w którym Joakim idzie pod wiatr na wzgórze Hagnesty, zostawiając za sobą hałaśliwy świat. „Stay With Me” delikatne zwrotki i ściana kontrolowanego hałasu w refrenach i kolejna opowieść o nieszczęśliwej miłości, egoizmie niszczącym uczucia innych czy zagubionym dzieciństwie, odkrywanym na nowo w sennych marzeniach. Jest piękna ballada „Quiet Heart” czy dynamiczny „Just Like Money” z charakterystycznym riffem, którego długo nie można pozbyć się z głowy.

I tak można wymieniać piosenki aż do niesamowitego, siedmiominutowego „Whistle Song”, który łagodnie i leniwie toczy się aż do końcowego wybuchu rytmu i łkania gitar, rozpryskujących się w przestrzeni.Najnowszy album Kent potwierdza ich klasę, jest wspaniałym przykładem na to, że gitarowe granie nie odchodzi do lamusa i nadal jest źródłem inspiracji, pięknych przeżyć dla wielu słyszących muzykę, a nie tylko słuchających. Ukazuje jak doskonale można ubrać zwiewne, smakowite melodie w niebanalne i intrygujące dźwięki. Sam Joakim Berg mówi – „Sukces komercyjny nie jest najważniejszy.

Oczywiście to wspaniale kiedy się pojawia, ale najważniejsza jest możliwość tworzenia pięknej muzyki i próba przekazania czegoś ważnego tobie”. Swoją drogą jak inspirująca musi być nuda w Eskilstunie, skoro Kent tworzy takie płyty. Ta najnowsza z pewnością zostanie jednym z najważniejszych muzycznych wydarzeń tego roku.