KATARSIS czyli krótki rys na szybie historii Smashing Pumpkins

The Smashing Pumpkins
Podaj dalej

Kiedy w 1995 ukazał się trzeci, doskonały, studyjny album The Smashing Pumpkins, sprzedając się w siedmiu milionach egzemplarzy, olśniewając krytyków muzycznych, Billie Coragan, niekwestionowany lider formacji obwieścił światu na jesieni:- To już koniec tego zespołu.

Po krótkim jednak czasie Corgan zaczął powoli wycofywać się ze swoich makabrycznych obietnic, twierdząc że słowa te wypowiedział będąc całkowicie rozczarowanym i znużonym otaczającą go muzyką, rockowo-grungowym światkiem. W jednej z wypowiedzi pojawia się sformułowanie, że to koniec Zmiażdżonych Dyń jakie znamy, a w innym Billie stwierdza, że „Mellon Collie…” to po prostu zamknięcie trylogi opowiadającej o jego młodości i dzieciństwie, będącej w pewnym sensie rodzajem terapii po bużliwych przeżyciach.

Kiedy Corgan miał pięć lat jego matka Martha podrzuciła go wraz z bratem Ricky’em do ich ojca Billiego Sr., który będąc profesjonalnym gitarzystą był zawsze w trasie. Ojciec nie poświęcał im wiele uwagi , a w krótce ożenił się po raz drugi z Penelopą , ktora spodziewała się dziecka. Ich syn Jesse okazał się dzieckiem autystycznym, który stał się pierwowzorem bohatera „Spaceboy” z „Siamese Dream”, a małżeństwo nie wytrzymało próby. Ojciec porzucił ich ponownie, a obaj chłopcy wychowywali się u przybranej matki, która znów wyszła za mąż i urodziła dziecko.

– Jesteś wychowywany przez swoją macochę, kiedy twoi prawdziwi rodzice mieszkają 45 minut od ciebie. Oni cię nie chcą. Żadne dziecko nie powinno widziec takich rzeczy. Chociaż ja spotykałem swoją mamę co kilka tygodni i dziś po latach jestem w stanie zrozumieć większośc z tamtych rzeczy – mówi Corgan.

Jak sam twierdzi efektem tych przeżyć była jego droga życiowa. Kończy osiemnaście lat i rozpoczyna występy, jeżdżąc po Florydzie z zespołem The Marked, wkrótce wraca do Chicago i zakłada The Smashing Pumpkins. Do zespołu dołączają James Iha i D’Arcy Wretzky, a skład ustala się po przyjęciu perkusisty Jimmy’ego Chamberlina. Po pierwszych występach w lokalnych klubach i wydaniu dwóch singli, między innymi dla legendarnej wytwórni Sub Pop, podpisują kontrakt z niezależną wytwórnią Caroline, będącej na szczęście w dystrybucji wszechwładnej Virgin/EMI, i ukazuje się debiutancki album „Gish” w 1991, którego producentem był Butch Vig.

Wydana tego samego dnia co „Nevermind” Nirvany płyta Smashing Pumpkins, pomimo sprzedanych 400 000 egzemplarzy schowała się w cieniu grunge’owego kolosa. Krytycy ocenili ją jednak doskonale, co umożliwiło wyruszenie zespołu na mordercze tourne, które o malo nie zakonczyło się rozpadem grupy. Corgan w wielu wywiadach wykrzykiwał:

– Tak oto jestem, wszystko jest wspaniałe, a ja jestem w stanie samobójczym, na skraju wyczerpania. Nie nawidzę siebie, nie nawidzę mojego zespołu.

Kolejna płyta, ktora ujrzała swiatło dzienne w 1993 „Siamese Dream”, powstawala w fatalnej atmosferze, okazując się jednak wspaniałym arcydziełem, wpisującym się na stałe do kanonu muzyki rockowej. Zadziwiające melodie, mięsiste, pełne riffy, doskonałe aranżacje, niebanalne rozwiązania instrumentalne, delikatne łaskotania przechodzące nagle w agresywny szał. Wszystko jak zwykle wypełnione zadziwiającymi tekstami Billiego, ktore oscylowały wokół jego dzieciństwa, a do tego utwory, które zaczęly podbijać listy przebojów jak „Tonight” czy „Disarm”, nawet w Wielkiej Brytanii.

Po kolejnym sukcesie jakim był ostani album „Mellon Collie…”, dwu płytowy kolos, przynoszący kolejne genialne rozwiązania muzyczne i kompozycje, członkowie The Smashing Pumpkins zaczęli dystansować się od swojego dziecka. Fakt, że kolejne single „Tonight” czy „1979” zdobywały listy przebojów pogłębiał ten stan. Jak mówi w jednym z wywiadów Billie, nie mógł odgrywac kolejnych prostych rockowych kompozycji, należało zwrócić się z obszarów dzieciństwa ku dorosłości, brakowało mu tylko odpowiednich bodźców. Nie wiedział wtedy jak wiele przyniesie ich rok 1996.

Wszystko potoczyło się jak za machnięciem fatalnej, czarodziejskiej różdżki. W połowie roku rozpada się jego małżeństwo z długo letnią przyjaciólką Chris, podczas jednego z koncertow ginie fan Smashing Pumpkins, 12 lipca po nocnej balandze narkotykowej z Jimmy Chamberlinem, znalezione zostaje martwy klawiszowiec Jonathan Melvoin, kilka dni później z zespołu zostaje wyrzucony Jimmy. To nie wszystko, ponieważ w tym samym czasie umiera na raka Martha, matka Billiego.

– Jednego dnia była zupenie zdrowa, pięć miesięcy później martwa. Uhh to był mój rok – zwierza się miesięcznikowi Q Corgan.

Najnowsza płyta „Adore” dedykowana jest w całości mamie Billiego, większość tekstów na płycie w pośredni lub bezpośredni sposób opowiada o niej, o przemijaniu, pustce, rozstaniu.

– To bardzo ciężko opowiadac o tym – mówi Corgan w wywiadzie dla Q – Płyta nie jest o jej umieraniu, to raczej hołd dla jej ducha.

Teksty zawarte na „Adore” to pełen zwrot w twórczości Corgana. Do tej pory opisywał ponure wizje swojego dzieciństwa, ukazywał jak strasznie skrzywdzili go rodzice, a tu nagle oddaje hołd swojej mamie.

– Pomimo wszystko to była moja matka. To bardzo ciężko żyć kiedy masz syna, który dookoła rozpowiada jak bardzo miał spieprzone dzieciństwo, a jego matka porzuciła go. Ostatnio byliśmy w bardzo dobrych stosunkach i kiedy ona zachorowała oddała się całkowicie mojej opiece. I tak stałem się rodzicem, a ona dzieckiem. To jest rzeczywiste piękno życia jeśli potrafisz się nim cieszyć. – mówi Billy.

Adore to kolejna próba powiedzenia wybaczam i proszę o wybaczenie w kierunku Marthy, Billy’ego Sr. i Penelopy. To przy okazji całkowita zmiana stylistyczna w twórczości Smashing Pumpkins. Jak twierdzi D’Arcy zespól bez perkusisty brzmi tak jak kiedyś przed przyjęciem Jimmy’ego, kiedy grali koncerty z automatem perkusyjnym. Wprawdzie na płycie pojawia się Matt Walker, ale jak wspomina James Iha przez studio przewinęło się trzech perkusistów po których zostało 70 minut bitów perkusyjnych, wtłoczonych później do komputera.

Corgan był jednak wciąż niezadowolony z brzmień i kształtu plyty. Zwalnia producenta Brada Wooda i przywołuje na pomoc Flooda, z którym współpracował już przy poprzedniej. Z jego pomocą probuję ogarnąć rodzącą się muzyczną cyberprzestrzen, wydobywając, po ośmiu miesiącach terroru, jak wspomina D’Arcy, brzmienie Smashing Pumpkins z przed 10 lat. Billie nie ukrywa swoich fascynacji Joy Division, Gary Newmanem czy The Cure przetwarzając wszystko na swój niepowtarzalny sposób.

„Adore” to swoiste muzyczne katarsis Corgana i zespółu, to przezwyciężenie bólu i rozpaczy, kolejny milowy krok do przodu, w wymarzoną dorosłość i pogodzenie się z koszmarami dziecinnego pokoju. To jeden z najwspanialszych albumów lat dziewiędziesiątych, pełen smutku, opowiadający o pełnej goryczy codzienności jaka przypada w udziale ludziom, również tym z pierwszych stron gazet, niosący jednak spokój, ukojenie i nadzieję.

Aha z ostaniej chwili Smashing znowu w czwórkę, do zespołu dołączył ponownie ( pewnie ułaskawiony) Jimmy Chamberlin, zagrał już z nimi kilka koncertów. Znawcy tematu twierdzą, że to dobra wiadomość, ponieważ Samshing na koncertach wypadają bez niego blado. Jeszcze w tym roku możemy spodziewać się również nowej płyty, podobno zajebistej…zresztą jak każda